piątek, 21 stycznia 2011

Zumba

Nie wiesz czym jest ZUMBA?

Zumba to fuzja tańca i aerobiku zainspirowana latynoskimi rytmami. Jest to innowacyjny system fitness kształtujący sylwetkę, poprawiający kondycję, wyzwalający potężne dawki pozytywnej energii. ZUMBA, to połączenie prostych kroków tanecznych, świetnych kombinacji ruchów i rytmów latynoskich oraz międzynarodowych, tj. merengue, salsa, cumbia, reggaeton, flamenco, samba, taniec brzucha, cha-cha-cha, rumba, twist i wiele innych, które wraz z energetyczną muzyką porywają do zabawy. Atmosfery panującej na zajęciach nie da się opisać, trzeba spróbować i poczuć to na własnej skórze. ZUMBA jest przeznaczona dla wszystkich nie zależnie od wieku, płci, zdolności ruchowych lub doświadczenia w tańcu lub fitnessie, gdyż łatwo ją dostosować do indywidualnych potrzeb i możliwości.
Trochę historii
W połowie lat 90-tych, Alberto „Beto” Perez- instruktor aerobiku, pewnego dnia zapomniał zabrać taśm z muzyką na zajęcia w klubie. Nie namyślając się długo, wykorzystał to, co miał pod ręką, czyli swoją ulubioną muzykę latynoską. Poprowadził zajęcia do tego podkładu całkowicie improwizując- właśnie w ten sposób narodziła się ZUMBA. Nowa metoda „Beto” przyjęła się w jego rodzimej Kolumbii w ciągu zaledwie paru miesięcy. Co ciekawe Perez dążył do tego, by zarazić entuzjazmem nie tylko osoby sprawne fizycznie i wytrenowane, ale przede wszystkim te, które nigdy wcześniej nie były aktywne ruchowo.W roku 2000 „BETO” przeniósł się do Miami w USA. Z czasem jego nowatorski styl przykuł uwagę dwóch przedsiębiorców: Alberto Perlmana i Alberto Aghiona. Wkrótce panowie połączyli siły i stworzyli ZUMBAFITNESS, światowa firmę wykorzystującą filozofię fitness stworzoną przez „Beto”.
Obecnie w 40 krajach na całym świecie zajęcia ZUMBY prowadzi ponad 25000 instruktorów. Przedstawicielką ZUMBY w Polsce jest Izabela Kin, która ZUMBY uczy już od 2006, w roku 2009 została Zumba Education Specialist, obecnie oprócz stacjonarnych zajęć prowadzi szkolenia dla instruktorów. W lutym 2010 odbyło się pierwsze szkolenie instruktorów w Warszawie, certyfikat ukończenia kursu zdobyła m.in. Joanna Wesołowska- instruktorka salsy ze Szkoły Tańca Riviera. 

 

Joanna Szczepkowska

Joanna Szczepkowska 

Twierdzi że nie należy do feministek, ale żyje jak feministka (nie należy nigdzie) Jej poglądy są rozsypane po różnych opcjach, nie pomogły jej w karierze. Osoba która ma publiczną okazję do wypowiedzi, jest raczej czymś w rodzaju własnego producenta, a nie pokornej aktorki.

Polska aktorka teatralna i filmowa, pisarka, felietonistka, pedagog i wnuczka Jana Parandowskiego. 
Debiutowała w czasie studiów w spektaklu Trzy siostry w Teatrze Telewizji. Pierwszy raz na ekranie pojawiła się w serialu CZTERDZIESTOLATEK w reżyserii Jerzego Gruzy. W 1975r ukończyła studia w PWST w Warszawie i zagrała w filmie Con Amore (reż. Jan Batory) za tę rolę dostała w 1976r nagrodę za najciekawszy debiut. Aktorka Teatru Współczesnego w Warszawie (1975-1981) Teatru Polskiego (1981-1988) i Powszechnego( 1988-1992) tworzyła również kreacje dramatyczne m.i.n. do Romeo i Juli, królu Learze. 
28 października 1989r. w dzienniku telewizyjnym powiedziała "PROSZĘ PAŃSTWA, 4 CZERWCA 1989r SKOŃCZYŁ SIĘ W POLSCE KOMUNIZM"











To właśnie ona została usunięta z obsady spektaklu  Persona ciało Simone. Jak twierdzi, nie chciała "wypiąć się" na reżysera. Wykonała tylko to, do czego lupa wzywa aktora (tak tłumaczyła gest jaki wykonała w trakcie przedstawienia) Tym samym wywołała skandal w środowisku teatralnym.


Gorąco polecam prześledzenie jej twórczości, jak i zachęcam do czytania jej fenomenalnych felietonów! Oto jeden z nich :)


Dzielę się

Ilu ja ich widziałam stających w drzwiach pokoju - bojowników z męską piersią, w której biło serce mocne jak dzwon. Ilu ja ich widziałam wychodzących z pokoju: skulonych, zmizerniałych, postarzałych, przegranych. Ilu ja już ich widziałam, bujając się w swoim fotelu. Ilu przewinęło się przez moje życie!

Staram się obliczyć, ilu ich było. Zaczęłam się z nimi spotykać mniej więcej w dwunastym roku życia. Skończyłam z tym, mając osiemnaście lat. No więc, licząc, że w ciągu miesiąca przychodziło sześciu, ośmiu, to w ciągu roku... Nie obliczę tego. Nie umiem. Zresztą nawet nie pamiętam ich twarzy. Siedząc w fotelu bujanym, zawsze starałam się odgadnąć, jaki będzie ten następny, który stanie w drzwiach mojego pokoju. Potem, kiedy już zbliżał się do mnie, obserwowałam go fachowym okiem, bujając się dalej w fotelu. - Ile to potrwa? - myślałam, oceniając rzecz po sylwetce, rodzaju temperamentu i stanie ducha. Ten wyjdzie po pół godzinie, tamten z poczuciem winy, ten spróbuje dowiedzieć się czegoś o mnie, zrozumieć, dlaczego upadłam tak nisko, tamten wybiegnie z pokoju po dwudziestu minutach, ten po godzinie, z uśmiechem i poczuciem spełnienia. Tak. Już od dwunastego roku życia wiedziałam o mężczyznach prawie wszystko. Nie burzyłam od razu ich pewności siebie. Każdemu inaczej trzeba było powiedzieć, że ze mną nie jest tak jak z innymi. Że ja stawiam opór i dużo czasu minie, zanim znajdą do mnie drogę. I że muszą się liczyć z porażką. Że tu nie wystarczy doświadczenie, wiedza, siła perswazji czy spokoju. Że pieniądze pieniędzmi, ale o mnie trzeba walczyć jak rycerz ze "Śpiącej królewny", który wyciął stuletni las, żeby ożywić ją jednym pocałunkiem.

Ale oni, słuchając tych reguł gry, uśmiechali się, pewni swojej mocy i doświadczenia. Ilu ja ich widziałam stających w drzwiach pokoju - bojowników z męską piersią, w której biło serce mocne jak dzwon. Ilu ja ich widziałam wychodzących z pokoju: skulonych, zmizerniałych, postarzałych, przegranych. Ilu ja już ich widziałam, bujając się w swoim fotelu. Ilu przewinęło się przez moje życie! Ilu korepetytorów matematyki!

No, ale to to już jest naprawdę proste. Nie rozumiesz, że jedna druga to jest więcej niż jedna czwarta?

- Nie rozumiem. Przecież cztery to więcej niż dwa.

- Popatrz. Mamy jabłko. Kroimy je na cztery części.

Ile jabłek oni pokroili! Ile pięknych czerwono-żółtych kul zamieniło się w gnijące cząsteczki. Cały ten pokrojony świat jednych szesnastych, jednych dwudziestych trzecich pachniał jabłkiem i był oczywisty jak to, że dwa jest dwa. Przecież nie jestem kretynką, żeby nie widzieć, że ta cząstka jest mniejsza od tamtej, a jeżeli jest ich szesnaście, to każda z nich jest jedną szesnastą. Tylko jaki to ma związek z pięterkiem dwóch cyfr przedzielonych kreseczką? Co ma przestawianie cząsteczek jabłka na moim stole do tego mrowiska liczb, od których kręci się w głowie i uginają się kolana? I które podobno dadzą się sprowadzić do jednej liczby?

Nigdy nie umiałam liczyć. I teraz też nie umiem. Nie mówię o prostych działaniach, które też robię wolniej niż inni, ale o podstawowych manipulacjach, wnioskach, przewidywaniach, że: "jakby to teraz podzielić, to po przemnożeniu i odjęciu tamtego wyjdzie nam suma, którą przemnożymy przez dwa i wyjdziemy na prostą". W obliczu cyfr dzieje się ze mną coś dziwnego. Wobec kartki zapisanej cyframi robię się senna, ogarnia mnie coś w rodzaju letargu, a poszczególne liczby w żaden sposób nie chcą być symbolem ilości - są znakami graficznymi, które widzę jako obraz. I tak było zawsze. I piszę o tym teraz, kiedy zaczyna się rok szkolny, żeby wzięli to pod uwagę nauczyciele, Ministerstwo Edukacji, a może nawet neurobiolodzy.

Otóż moim zdaniem istnieje coś w rodzaju matematycznej dysleksji. Dyslektycy ortograficzni zostali już dawno rozgrzeszeni, i dobrze. Ale czy nie należałoby pomyśleć o przypadkach podobnych do mojego? Czy określenie "niezdolny" jest na pewno właściwe dla tych, którzy nie widzą cyfr? Odkąd pamiętam, borykałam się z problemem przejścia do następnej klasy z powodu tej ułomności. Ratowały mnie spektakularne sukcesy na polu wypracowań z polskiego. Ale co z tymi, którzy nie mają takich sukcesów? Czy na pewno należy w nich gruntować kompleksy?

Łączę się z wami w bólu, dyslektycy matematyczni. Nie jesteście idiotami, tylko macie umysł ścisły inaczej. Wydano kupę pieniędzy na moich korepetytorów z matematyki. I co? Nawet nie umiem ich policzyć. A żyję




czwartek, 20 stycznia 2011

Pogrzeb Grzegorza Dolniaka

 Grzegorz Dolniak

Po raz pierwszy został wybrany posłem w wyborach w 2001 w okręgu sosnowieckim. Ponownie uzyskał mandat poselski w wyborach w 2005, w Sejmie V kadencji był przewodniczącym Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji i wiceszefem klubu parlamentarnego PO. W wyborach parlamentarnych w 2007 po raz trzeci został posłem, otrzymując najlepszy indywidualny wynik w okręgu wyborczym (38 444 głosy) i ponownie obejmując funkcję wiceprzewodniczącego klubu parlamentarnego. Był wiceprzewodniczącym zarządu PO w województwie śląskim, szefem jej sztabu wyborczego do Parlamentu Europejskiego w 2009 oraz wiceprzewodniczącym Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji w Sejmie VI kadencji.
Mieszkał w Będzinie- Gzichowie, był żonaty( żona Barbara) miał córkę Patrycję. On również jak 95 pozostałych członków załogi TU-154, zginął w katastrofie pod Smoleńskiem 10 Kwietnia 2010r.


 Uroczystość pogrzebowa
Na uroczystości  pogrzebowej Grzegorza Dolniaka zgromadził się tłum ludzi w kościele jak i na ulicach.
Wśród żegnających Grzegorza Dolniaka w będzińskim kościele pod wezwaniem św. Trójcy byli m.in. premier Donald Tusk, szef klubu PO Grzegorz Schetyna, pełniący obowiązki prezydenta, marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski i przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek oraz liczni parlamentarzyści. Uczestnicy ceremonii wspominali go jako człowieka pracowitego, prawego i uczciwego.
Zmarły poseł Grzegorz Dolniak został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Zdjęcia które zrobiłam podczas tej uroczystości prezentuje poniżej!
 



środa, 19 stycznia 2011

Pożegnanie pary Prezydenckiej- Kraków 18.04.2010r.

Prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria wyruszyli w ostatnią drogę. Kondukt pogrzebowy z trumnami pary prezydenckiej wyruszył z Bazyliki Mariackiej na Wawel.
Kondukt przeszedł z Rynku Głównego na Wawel ostatnim odcinkiem Drogi Królewskiej - ulicą Grodzką. Na przodzie maszerowała orkiestra wojskowa i asysta honorowa złożona z przedstawicieli wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Następnie - tuż przed trumnami - szło czterech przedstawicieli Kościoła z kardynałem Stanisławem Dziwiszem.
Trumny pary prezydenckiej przewożone były na lawetach armatnich. Tuż za nimi w kondukcie szła rodzina. Lecha i Marii Kaczyńskich, przedstawiciele polskich władz i pozostali goście.

Oto kilka zdjęć które udało mi się zrobić stojąc przy ulicy Grodzkiej 18.04.2010r.









wtorek, 18 stycznia 2011

Katastrofa Smoleńska

10 kwietnia tuż przed godziną 9.00 samolot prezydencki TU-154 runął na ziemie kilka metrów od wojskowego lotniska w Smoleńsku. Na pokładzie znajdowało się 96 osób, w tym para prezydencka. Jak podaje Rosyjskie MSZ, nikt z pasażerów nie przeżył. To pierwsze informacje które obiegły cały kraj, jak i cały świat.
Samolot TU-154 wystartował z lotniska w Okęciu około godz. 7.00. Wszyscy lecieli na uroczystości 70-tej rocznicy zbrodni katyńskiej. Podobno usłyszano jak samolot szykował się do lądowania, po czym ponownie poderwał się do lotu, jednak podjęta próba zakończyła się tragicznie.. 
KATYŃ - SKRYTOBÓJCZY MORD

Katyń jest dla Polaków symbolem zbrodniczej polityki systemu sowieckiego wobec narodu polskiego. Zbrodnia Katyńska to skrytobójczy mord dokonany przez Sowietów na blisko 22 tysiącach obywatelach państwa polskiego, których wzięto do niewoli lub aresztowano. Na podstawie tajnej decyzji Biura Politycznego Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) z 5 marca 1940 r. Według narodu polskiego Zbrodnia Katyńska to skrytobójczy mord dokonany przez Sowietów na blisko 22tys obywatelach państwa polskiego.
Ofiary dokonanej zbrodni stalinowskiej zostały pogrzebane w zbiorowych mogiłach – w Katyniu pod Smoleńskiem, Miednoje koło Tweru, Piatichatkach na przedmieściu Charkowa i w przypadku 7 tysięcy ofiar w innych nieznanych miejscach[3]. Zbrodnia była przeprowadzona w ścisłej tajemnicy, ale już w 1943 r. ujawniono zbiorowe groby w Katyniu (na Smoleńszczyźnie – terytorium ZSRR okupowanym w latach 1941-1943 przez III Rzeszę), co dało początek wyżej wymienionemu terminowi.

SMOLEŃSK- MORDERSTWO Z PREMEDYTACJĄ?
Żaden kraj nie doświadczył takiej tragedii. W jednej chwili straciliśmy głowę państwa, wybitnych parlamentarzystów, dowódców sił zbrojnych, szefa narodowego banku, rzecznika praw obywatelskich, prezesa IPN, ministrów, liderów organizacji pozarządowych. Z każdym dniem świadomość straty, jaką poniosła Polska, będzie rosła, a nie malała. Tak jak ból najbliższych. Ofiary tej katastrofy będziemy opłakiwać bardzo długo.
Trudno oprzeć się pokusie analogii. Katyń i Smoleńsk - ginie elita polskiego państwa. Światowi komentatorzy piszą o niesłychanym tragizmie naszego losu. Przypominają jego kolejne etapy... Jak nie łączyć wątków, skoro dzisiaj wśród ofiar są także rodziny zastrzelonych 70 lat temu oficerów.